www.podobro.pl » Coaching – jak to się zaczęło?

Coaching – jak to się zaczęło?

Czas czytania: 4 minuty

Gdy byliśmy dziećmi nie było wątpliwości, że magia istnieje. Zanurzaliśmy się w świecie cudów i niesamowitych możliwości. Ale już jako dorośli dajemy się wciągnąć w rozwiązywanie problemów i po prostu przetrwanie z chwili na chwilę, cały czas zapominając o magii życia. Cuda dzieją się cały czas, podczas moich sesji także. Może dlatego, że z góry zakładam, że klient jest doskonały. Pracuję na jego zasobach wierząc, że ma w sobie wszystko czego potrzebuje, aby osiągnąć to czego pragnie. Może to naiwne, ważne, że działa.


Tak było

Tak było odkąd pamiętam. Jako mała dziewczynka zadawałam nieskończoną ilość pytań, byłam bardzo ciekawa świata i ludzi. Chciałam zrozumieć, dlaczego jedni żyją w taki sposób, a inni podejmują takie wybory. Skąd w jednych tyle radości i odwagi, a w innych sporo smutku i strachu. Wszędzie chciałam znaleźć sens i rozwiązanie, tak aby ludzie w moim otoczeniu byli szczęśliwi i spełnieni. Moja wiara w drugiego człowieka była silniejsza, niż obawa przed porażką.

Mam wrażenie, że wszystkie drogi w moim życiu prowadziły do pracy związanej ze wsparciem ludzi. Zaczynałam sprzedając na targu owoce. Potem dorabiałam pracując na kasie we wszystkich możliwych supermarketach. Pracowałam w kawiarniach, biurach, sklepach z ubraniami i każde miejsce to była nowa obserwacja. Dłużej pozostałam w korporacji, mając umowę o pracę, stabilność i możliwość kontrolowanego rozwoju. Potem produkowałam filmy, seriale, programy telewizyjne, co nauczyło mnie pracy w chaosie, braku stabilizacji, ale i oszczędności. Wszystkie prace łączyło jedno: ludzie. Bardzo różni, a jednak tak podobni do siebie. Miałam jakąś niewytłumaczalną cechę, która powodowała, że ludzie opowiadali mi swoje życie. Wyjątkowe historie, podjęte decyzje, popełnione błędy, wielkie wzloty to było coś, co sprawiało, że moje serce rośnie. Kiedy w moim życiu nastąpił zwrot akcji, szukałam pracy, która da mi możliwość pracy z różnymi ludźmi. Zostałam coachem z dwóch powodów: bo najlepsze co umiem robić to pomagać innym ludziom oraz to, że niezwykle mnie ludzie interesują i uwielbiam patrzeć jak wzrastają.


Nie tylko robić, ale i osiągać

Coaching dla mnie jest podróżą, w której klient jest głównym bohaterem. Przeszedł już długą drogę, aby dojść do miejsca, w którym znalazł się teraz. Tak jak w filmie i literaturze w naszym życiu następują zwroty akcji, jakieś momenty, po których wiele się zmienia. To może być jakieś wydarzenie, myśl czy odczuwany brak czegoś, co ciężko określić. Czasami to bolesny przystanek, niekiedy mur nie do przejścia, a bywa też tak, że chcemy po prostu więcej. Udowodnionym jest, że każdy człowiek ma wyjątkowy potencjał, nie wszyscy będą mieli go szansę odkryć. Coaching skraca ten dystans. Poprzez pytania otwierają się nowe możliwości. To proste pytania, problem w tym, że nigdy ich sobie sami nie zadajemy, bo nie jest łatwym patrzeć na siebie z dystansu, oddzielić uczucia i emocje, nazwać je, zrozumieć. Ten proces uczy siebie, rozwija, jest wielką szansą na nowe odkrycia. To podróż, która ma swój cel, ale to droga pozwala zwiększać świadomość i dokonywać wyborów. Co najlepsze i najważniejsze coach nie uczy, nie daje rad, nie ocenia, nie podpowiada, tylko towarzyszy, mówi co dostrzega, dopytuje, jest ciekawy, ale i troskliwy.

W książce „Pozwól, że opowiem Ci bajkę” Jorgea Bucaya jest taki fragment, który w punkt opisuje to, co czuje, jeśli chodzi o coaching:

„Jest to terapia, której nie można określić, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, ponieważ jest zbudowana na konstrukcji dwóch osób, jedynych i nieopisywalnych: ciebie i mnie. Osoby te uzgodniły ze sobą, że w tym momencie zwrócą większą uwagę na proces rozwoju jednej z nich — twojej. Jest to terapia, która nikogo nie leczy, a jedyne, co robi, to wskazuje pewnym osobom drogę do wyleczenia samych siebie. Terapia, która nie dąży do wywołania żadnej reakcji, lecz działa jako katalizator zdolny do przyspieszenia pewnego procesu, który i tak by się pojawił wcześniej czy później, z terapeutą lub bez. Terapia, która — przynajmniej z tym terapeutą — coraz częściej przypomina proces dydaktyczny. I na koniec, jest to terapia, która przywiązuje większą wagę do czucia niż do myślenia, do planowania, do bycia, a nie posiadania, do teraźniejszości, a nie do przeszłości czy przyszłości. O to właśnie chodzi: teraźniejszość — odpowiedziałem. — W tej kwestii istnieje różnica pomiędzy moimi poprzednimi terapiami, a tą: nacisk, jaki kładziesz na teraźniejszość. Wszyscy terapeuci, których dotąd poznałem lub o których słyszałem, interesują się przeszłością, przyczyną, źródłem problemu. Podstawowym pytaniem zadawanym sobie przez terapeutów należących do tego nurtu jest „jak?” A nie „dlaczego?” To znaczy, jak osiągnąć poszukiwany cel. Odpowiedzi na twoje pytania nie mam ja, lecz ty.” 


Dalej

Coaching uczy mnie pokory, bo każdy człowiek jest inny i nie ma jednej instrukcji obsługi. Coaching uczy mnie cierpliwości, bo uświadamia mi, że czasami nie liczy się wielki cel, ale małe zmiany. Coaching uczy mnie, że szczęście nie jedno ma imię. Coaching zmienia mnie, jak zmieniła mnie miłość, las i wdzięczność.

Jestem niezwykle wdzięczna ludziom, którzy na początku mojej drogi zgodzili się ze mną pracować i zaufali mi otwierając drzwi do swoich serc. Pozwolili mi uczyć się i otworzyli się na wszystko, co chciałam im dać. Nigdy Wam tej pomocy nie zapomnę.

Dziękuje za każdy dzień, w którym dane jest mi towarzyszyć ludziom w odkrywaniu jacy są piękni i jak wiele może się wydarzyć przez godzinę, a ile przez dwa tygodnie.

90 Wyświetleń
Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.